Historia mojej kuchni część pierwsza
Do obecnego mieszkania wprowadzałam się 12 lat temu. Z małym dzieckiem, jako samotna matka. W tamtym czasie, jak można się domyślać, moje potrzeby były nieco inne niż teraz (obecnie rodzina 2+2). Wtedy w moim mieście był wielki szał na kuchnie podwieszane (takie wiecie, że pod spodem jest przestrzeń) – niby koncepcja fajna, bo daje oddech we wnętrzu, ale co poza tym? Masę niewykorzystanego miejsca! Ponadto wtedy właśnie materiał, jaki był „w cenie”, to akryl. Boże ratuj! Nigdy więcej.
Tu oczywiście to co najważniejsze – koniecznie należy podkreślić, że nie byłam wówczas Architektem – w sumie to nawet nie byłam pewna, czy i w jakim kierunku pójdę… a zatem nie miałam świadomości tego co wybieram.
Wprowadzałam się do mieszkania bez części podłogi (zabrakło na salon) i bez drzwi.. bez światła.. bez mebli. Obiady jadałam na podłodze. Niemniej jednak, spełnienie marzenia o własnym mieszkaniu było totalną rekompensatą tego wszystkiego. I jakbym cofnęła się te parę lat wstecz.. to był to bardzo fajny czas.
Trochę nieświadomie, ale to wtedy zaczęła się moja przygoda z projektowaniem wnętrz, a kuchnia w dzisiejszym wydaniu koło tej pierwszej nawet nie stała. Nie tylko pod względem estetycznym, ale też zagospodarowaniem przestrzeni. Jednak każdy kiedyś zaczynał i musiał nauczyć się na (w moim przypadku całe szczęście swoich) błędach.
Wracając do wyborów – jak możecie się domyślać, jako samotna matka, nie miałam zbyt wiele pieniążków, żeby wykończyć mieszkanie w standardzie jakiego bym sobie życzyła, czy wtedy, czy dziś. Mieszkanie kupiła mi mama. Tak dobrze czytacie.. Mama. Moje życie nie było kolorowe, a mama była jedyną osobą, która mnie kompletnie rozumiała. Z domu chciałam (w sumie też dla zdrowia psychicznego – musiałam) bardzo szybko się wyprowadzić, więc nie liczyło się to jak ta kuchnia, mieszkanie będzie wyglądać.
Chciałam spokoju dla siebie i dziecka.
Ten post powinien się w sumie nazywać historią mojego życia (może „w kuchni” – to całkiem fajny pomysł). Idziemy dalej z historią? Chcecie więcej?